Kosmos i gwiazdy dla dziewczynek (…i chłopców :))

Dziewczynkom trudniej zafascynować się kosmosem. Nie bawią się rakietami, bo ich nie dostają. A szkoda, bo przyjemnie poszybować rączką w przestrzeń, która zamienia się w kosmiczną. Bawią się może gwiazdką na czarodziejskiej różdżce i gwiazdkowym confetti. Dobrze, że jednak gwiazdy w jakiś sposób są obecne w ich świecie :).
Ten post dedykuję wszystkim małym dziewczynkom, które zafascynowały się kosmosem, planetami, rakietami, pyłem księżycowym, obcymi cywilizacjami itd. Niech sięgają prawdziwych gwiazd! Na szczęście pomaga im w tym dzisiaj magazyn „Kosmos”.
Pamiętam, że w dzieciństwie uwielbiałam wpatrywać się w rozgwieżdżone niebo i słuchać opowiadań taty o kosmosie. Pamiętam mój zachwyt i zdumienie tajemnicą kosmicznej przestrzeni. Księżyc przyciąga już uwagę niemowlaków. Siena, gdy tylko nauczyła się wypowiadać pierwsze słowa, na widok Księżyca wykrzykiwała Moon!
Chciałam Wam przedstawić nasze kosmiczne przygody z ostatnich tygodni. Pokazują, że nic tak nie rozbudza ciekawości dziecka (nawet niespełna 4-latka) jak wspólna zabawa, przygoda, intrygujące książki, przedmioty i historie opowiadane w domu.
Nocna księżycowa wycieczka
Zaćmienie Księżyca w lipcowy wieczór miało być zaćmieniem stulecia! Trudno pominąć takie wydarzenie. Chcieliśmy pojechać parę kilometrów za miasto koło 21-ej, aby obejrzeć je w panoramicznej scenerii. Oprócz Księżyca mieliśmy szansę zobaczyć czerwonego Marsa, który był w tym czasie najbliżej ziemskiej orbity. Czy zabrać na tę wycieczkę niespełna 4-latkę? Gdy tylko powiedzieliśmy Sienie o planach, przez cały dzień opowiadała o zaćmieniu. Nie było wątpliwości, że pojedzie :).
Dzień wcześniej, przez przypadek, podsłuchała w wiadomościach, że … na Marsie odkryto jezioro. Nie mam pojęcia dlaczego, zrobiło to na niej wrażenie. Nie mamy w domu za dużo rzeczy związanych z kosmosem, żadnych zabawek w tych klimatach. Następny przypadek sprawił, że od wujka pożyczyliśmy książkę o kosmosie dla młodzieży jako „podpórkę” do utrzymania konstrukcji zakrywającej okno przed upałem. Siena bardzo się nią zainteresowała i zadawała pytania oglądając ilustracje (A co to jest? i inne). Potem opowiadała różnym członkom rodziny, że Ziemia jest okrągła, tylko nie widać, bo jest taaaaka duża! Nie mam pojęcia, jak takie rzeczy wyglądają w głowie prawie 4-latki :). Klimat kosmiczny wokół nas gęstniał…
Spakowaliśmy dziecko w piżamie i wyjechaliśmy za miasto na zaćmienie. Znaleźliśmy kapitalną miejscówkę z dala od miejskich świateł z doskonałym widokiem na „zaćmiony” Księżyc i świecącego mocno Marsa! Siena zebrała na drodze parę kamieni i z całkowitą pewnością powiedziała: to są gwiazdy, które spadły. Jeszcze po dwóch tygodniach opowiadała wujkowi z okrzykami entuzjazmu: widziałam zaćmiony Księżyc!, i Marsa!, i Drogę Mleczną!
Kosmiczne kamienie i krajobrazy
Polecam zachwycającą technikę tworzenia kosmicznych krajobrazów (w linku). Szczególnie podoba mi się kosmiczna paleta pełna głębokich granatów, fioletów, błękitów, różów, odrobiny żółci, złota i srebra.
Jednak dla młodszego przedszkolaka to nie jest jeszcze tak zajmujące i zbyt trudne. Trzeba znać dobrze różne kosmiczne ciała. Ale dlaczego nie pomalować naszych kamieni z wyprawy?? Potrzebne będą farby akrylowe w “kosmicznych” kolorach i gąbeczka kuchenna pocięta na mniejsze kwadraty. Gąbeczkami nasączonymi farbą maluje się kamienie (dociskając), a potem nakrapia plamki. W oryginale białe, u nas złote i srebrne. Nie trzymałyśmy się do końca metody, ale kamienie wyszły obłędne – prawdziwie magiczno-kosmiczne! Można je wykorzystywać do kosmicznych zabaw w przyszłości.
Przyjrzyjcie się z bliska. Czyż nie wyglądają jak cuda natury? A raczej cuda kosmosu!
Planeta Ellus i jej przedziwny świat
Zaczęliśmy żyć tym kosmosem, tym bardziej że zbliżała się też noc Perseidów. Nowe wrażenia podziałały na wyobraźnię dziecka, które właśnie weszło w okres wymyślania historii. Pewnego dnia oglądała ze mną po raz kolejny naszą książkę-podpórkę, wskazała na jedną planetę i oznajmiła, że jest to … planeta Ellus. Ukryłam zdziwienie i słuchałam dalej. Oto zapis całej naszej rozmowy:
– To jest planeta. – Siena pokazuje na planetę w książce.
– A co to za planeta? – pytam się ja.
– To Ellus. – oznajmia Siena z pełną powagą, pewnością i tonem eksperta.
– O! A kto na niej mieszka? – dopytuję się.
Siena od razu odpowiada: Nikt. Ona jest bezdomna.
Po chwili namysłu dodaje: Tam mieszkają tylko takie kosmosaune zwierzęcia… Mają takie grube futro i gruby ogon, że zacznie krew lecieć, jak się pogłaska ogon. A sierść mają taką milusią 🙂 – dodaje rozczulonym tonem. Ciągnie dalej: I brzuch też mają taki kłujący. Tylko plecy nie mają kłujące.
Byliśmy zdumieni tym wymyślonym światem, więc na drugi dzień, znowu zapytaliśmy się o tę planetę. Usłyszeliśmy … dokładnie tę samą historię ze szczegółami o ogonie, brzuchu, sierści itd.! Postanowiliśmy jeszcze dopytać:
– Czym się żywią? – chodzi o te „kosmosaune zwierzęcia”. Myśleliśmy, że „zagięliśmy” Sienę, ale ona na to ze spokojem:
– Żywią się gwiazdami – i to im nie szkodzi.
Zatkało nas, więc pytamy dalej: Co piją?
– One piją niebo.
Chyba rzeczywiście formalna edukacja zabija kreatywność… Mariusz jeszcze ciągnął dalej:
– A Ichibuchton? ¬– nawiązał do nazwy wymyślonej kiedyś przez Sienę. Razem wtedy uznali, że to chłopiec z kosmosu, więc jakoś się kojarzyło.
– Hibot – na to Siena spokojnie – mieszka na tej planecie bezdomnej. –A kto to jest? – znowu nas zatkało. – To taki jaszczur.
Możemy się zastanawiać, z kim my mieszkamy ;). Może mamy w domu mieszkankę innej planety? Siena jeszcze bardziej nas zdumiała, gdy narysowała … „kosmosaune zwierzęcie”. Było bardzo sugestywne i niepodobne do innych jej rysunków:
Dodatkowo tajemniczą formę (poniżej).
Kosmos i gwiazdy dla dziewczynek – spadające Perseidy
To już raczej zbieg okoliczności, ale w tym samym czasie Siena zaczęła rysować piękne gwiaździste kompozycje. Wybraliśmy się razem jeszcze na noc Perseidów. Cały dzień przed wyprawą krzyczała: jadę na noc Preselidów/Pelseidów! Niestety sen dopadł dziecko przed całą imprezą, w drodze – ku jej wielkiemu rozczarowaniu na drugi dzień.
Chciałabym uczynić rodzinną tradycją to letnie obserwowanie nieba i spadających gwiazd. Zachęcam Was do gwiezdnych wycieczek z dziećmi. Zdziwiłam się, jak ożywczo i wyciszająco działa wpatrywanie się na ugwieżdżone niebo. Jakoś z innej perspektywy patrzy się na drugi dzień na swoje codzienne sprawy :). Być może zabierzecie na nie przyszłych naukowców, fizyków lub astronomów – albo po prostu szczęśliwych ludzi, którzy będą umieli patrzeć się w gwiazdy :).
Jeśli tworzycie coś kosmicznego (szczególnie z dziewczynkami), proszę, podzielcie się!
You must log in to post a comment.