Kwiatowa ciastolina

Chcę Wam pokazać nasz powrót do ciastolinowych zabaw. Zapomniałam ostatnio o tym materiale, bo podczas ciepłych dni mamy naokoło bogactwo innych sensoplastycznych substancji i rekwizytów prosto z natury. Piach, błoto, gliniasta ziemia, woda, kamienie, gałęzie itp. są tak atrakcyjne, że te domowe materiały odkładamy na chłodniejszy okres. Tym razem mamy ciastolinę kwiatową!
Opisałam cały proces, aby pokazać, jak wyglądają nasze zabawy (z małym dzieckiem). Nie ma z góry napisanego scenariusza, nie wiemy, co jeszcze może urodzić się po drodze, ile będzie etapów zabawy.
Kochamy bardzo ciastolinę. U nas nazywa się plastolina. To cudowny materiał dla małych (i starszych) dzieci. Naturalny, miękki, sensoplastyczny, poddający się ugniataniu i pozwalający formować różne kształty. Do tego ma w sobie ciepło domowej kuchni – w końcu robi się ją podobnie jak ciasto – jedynie dużo szybciej!
Postawcie na prostotę i samodzielność
Nasza pierwsza partia ciastoliny po dłuższej przerwie wzbudziła tyle entuzjazmu i zachwytu, że … odłożyłam na bok zamysł kwiatowej wersji (o której w drugiej części posta). Zobaczyłam szczególne zainteresowanie samym materiałem, więc na razie nie zapraszałam dodatkowych elementów ani (moich) “kreatywnych pomysłów”. Nie przeszkadzałam w eksperymentowaniu, zabawie i eksploracjach. Patrzyłam, co z tego wyniknie, jakie zabawy, odkrycia i cieszyłam się z nich razem z dzieckiem.
Wspólne robienie ciastoliny
Zrobiłyśmy więc razem pierwszą partię ciastoliny. Poniżej błyskawiczny, parominutowy przepis.
Składniki:
– szklanka białej mąki
– pół szklanki soli
– łyżka oleju
– łyżka sody oczyszczonej
– odrobinę gliceryny (opcjonalnie)
– szklanka gorącej wody
– barwnik spożywczy w proszku (u nas fiolet)
Najpierw mieszamy suche składniki (okazuje się, że są różne rodzaje bieli!), dodajemy olej. Gorącą lub bardzo ciepłą wodę mieszamy z barwnikiem spożywczym i powoli, mieszając, wlewamy do ciastoliny. Następnie zagniatamy energicznie całość, aż powstanie jednolita, nielepiąca się masa. Dodajemy opcjonalnie parę kropel gliceryny (daje lekki połysk i zmniejsza lepkość). Ewentualnie dosypujemy mąki. Nie muszę dodawać, że dzieci lubią brać udział w procesie mieszania i gniecenia :). Na początku ciastolina może się lepić – odczekajcie chwilę, aż składniki się połączą.
Co wynika z samego materiału?
Siena była przeszczęśliwa mając do dyspozycji nową plastolinę. Tydzień wcześniej miałyśmy okazję bawić się kupioną w plastikowym kubeczku. Jednak miękkość i ilość tej domowej robi, jak widać, różnicę. Widząc tyle entuzjazmu, zostawiłam ją sam na sam z materiałem i odkryłam, że robi samodzielnie to, co często dorośli pokazują dzieciom, by je “nauczyć” (zabierając jednocześnie radość odkrywania):
– zaczęła formować idealne kulki i podziwiać ich kształt, potem rolowała.
– ułożyła parę kulek na masie i stwierdziła, że będzie to bałwanek – dokleiła mu oczy, buzię, czapeczkę i ręce.
– bałwanka spłaszczyła „na naleśnik” – była to duża frajda – małe i trochę większe dzieci wciąż uwielbiają czasem „niszczyć” swoje dzieła, a tak naprawdę zaspakajają ciekawość, jak zachowuje się materiał, co z tego wyniknie.
– wzięła z trawnika liście i zaczęła badać, jak przyklejają się do ciastoliny, jak się w niej „chowają”, czyli jak je można oblepić, ukryć w masie; tak samo zaczęła chować małe patyczki.
– odkryła, że liść zostawia ślad w ciastolinie, że pozostają „odbitki”.
– zainteresowała się konsystencją samej masy, w której było dosyć sporo soli (sypnęło mi się :)) – nie był to jednak feler, ale zaleta – ziarenka soli były intrygujące; po dokładnym ugnieceniu ciastolina była miękka i gładka, fajnie się rozrywała.
– a potem nastąpił ostatni etap, sprawiający najwięcej radości: chodzenie na boso po ciastolinie! – zabawa w sam raz na zimniejsze wieczory w domu (polecam wtedy zrobić podwójną porcję).
– Ale się cieszę, że mam plastolinę! My się bawimy i cieszymy. Zawsze, jak będę się nudzić, to będę się bawić plastoliną. – tak i podobnie Siena wyrażała swoją radość z zabawy
Kwiatowa ciastolina z naturalnymi barwnikami
Następna partia ciastoliny (innego dnia) była barwiona naturalnymi barwnikami – sokiem z buraka i korzenia kurkumy. Trzeba pogotować pokrojonego w kostkę buraka i korzeń kurkumy (oddzielnie, oczywiście), gotować na wolnym ogniu ok.15-20 min i wykorzystać do robienia ciastoliny tak jak zabarwioną barwnikiem spożywczym wodę.
Trochę zachodu jest, ale lubię, gdy materiały, którymi się bawmy, mają naturalne pochodzenie. Są bezpieczne, nietoksyczne, do tego nie zaśmiecają środowiska. Kolory są często bardziej subtelne, a faktury przyjemniejsze. Nam wyszedł przyjemny róż i delikatny żółty.
Ciastolinowe żółwiki
Siena i tym razem złapała swoje plastoliny i zaczęła się nimi bawić. Zrobiła dużą kulkę, spłaszczyła ją, powyciągała i dostrzegła w tym kształcie … żółwika. Dodała więc mu „żółwi wzorek” (dziurki ). Różowy żółw nie mógł być samotny, więc dostał „małego, żółtego żółwika”. Zadziwiające, jak dziecko jest w stanie myśleć abstrakcyjnie, uruchomić swoją zdolność skojarzeń, pamięć wizualną i kreatywność. Nigdy nie przerywam, gdy Siena sama coś wymyśla.
Potem zbierałyśmy w ogrodzie „skarby” do zabawy ciastoliną – kwiaty, listki, suszoną lawendę, która zapewniła nam letnią aromatoterapię.
Po powrocie z łupami zaczęło się obrywanie kwiatków – tak atrakcyjnie, że Siena zadeklarowała się, że „sama wszystko zrobi”. 🙂
Gdy macie już płatki i ciastolinę, możecie bawić się nieskończenie w różne „pichcenie”. Zagnieść ciasto, posypać je płatkami, zmieszać, obtoczyć, zamknąć płatki w środku itd. – robić naleśniki, ciasteczka, pierogi i co Wam przyjdzie do głowy! 🙂
Kwiatowa ciastolina i kwiatowe ludziki
My zrobiłyśmy jeszcze z różnych rodzajów ciastolin (zmieszanych z płatkami, obtoczonych) kwiatowe ludziki, wykorzystując nasze skarby ogrodowe. Zabawa była bardzo zajmująca.
Ludziki dostały też nóżki i rączki. Nasza ciastolina była dosyć miękka, więc trudno było postawić ludziki pionowo. Tę partię robiłyśmy wg receptury z mniejszą ilością soli – polecam jednak przepis podany wyżej.
Siena stwierdziła, że one tańczą i ułożyła je obok siebie. Wstawiłam je do lodówki, by popatrzeć na nie jeszcze następnego dnia. Największą frajdę daje jednak sama zabawa i proces tworzenia!
You must log in to post a comment.