Sztuka ulotna – ożywiamy drzewko

Coraz więcej wiosny naokoło i coraz więcej niechęci do czterech ścian! Coraz mniej zajęć w domu. Wychodzę z założenia, że bieganie na bosaka, kontakt z naturą i beztroski czas na świeżym powietrzy to najbardziej “rozwojowe” zajęcia w dzieciństwie, na które musi się znaleźć czas w ciepłe popołudnia i weekendy. Żałuję tylko, że tak mało mamy towarzystwa w takich działaniach. Nie znamy sąsiadów, którzy też by cenili takie zajęcia :(.
Doświadczenie czasu płynącego powoli w zgodzie z tym, co się dzieje tu i teraz, to dla mnie jedno z najmilszych wspomnień dzieciństwa. Samo wracanie do tych wspomnień zrzuca sporo napięcia i stresu.
Wiosna i lato budzą też zmysły. Wokół mnóstwo kolorów, faktur, zapachów i dźwięków. Jednak jedno małe drzewko w naszym ogródku … uschło. A dlaczego uschło? A będzie miało liście? A dlaczego nie ma? Ciąg pytań i rozmowa o naturze.
Któregoś dnia członkowie rodziny zastanawiali się, co zrobić z uschniętym (ale wciąż ładnym) drzewkiem w ogródku. Babcia zaproponowała, że może pomalować na biało? Ja, tak trochę dla żartu: A może na kolorowo? Siena, pomalujesz drzewko?
Nie było już odwrotu :). Siena uwielbia malować różne przedmioty – klocki, pudełka, ostatnio ze mną skrzynki. Nie ujdzie nawet na sucho pojemnikom lub butelkom na farby, jeśli się zagapię. Jakoś trudno mi powstrzymywać dziecko, gdy widzę, z jakim zapałem i skupieniem to robi :).
Przygotowałyśmy więc autorskie farby temperowe. Wykorzystałam do tego cztery zakupione kolory: niebieski, magenta, żółty i biały. Siena ustaliła paletę, ja pomagałam w doborze farb i pytałam się, czy kolor już jest dobry. Robienie farb to zawsze duża frajda. Dodawanie drugiego koloru, mieszanie, czekanie na efekt…
Oczywiście nie każdy ma uschnięte małe drzewko w ogrodzie. Malować można też patyki, które się znajdzie na spacerze. Te znalezione na plaży albo na wydmach są szczególnie fajne – ale też te z parku i lasu. Można też zebrać patykowy bukiet lub parę płaskich patyków do kolażu. W ostateczności zostają patyki „lodowe”, zwane chyba laryngologicznymi.
To wcale nie taka prosta sprawa, malować te gałązki! Spróbujcie. Trzeba dokładnie pokryć je farbą ze wszystkich stron. Okazuje się, że drzewo ma dużo zakamarków i nierówności. Malowałyśmy ze dwie godziny z przerwami, co jest nie lada osiągnięciem dla 3-latka! Drzewko piękniało, stawało się coraz to inne. Ja dostawałam polecenie, gdzie mam, jakim kolorem malować – robiłam to w takim tempie, by nie zdominować pracy dziecka. 🙂
Kolorowe drzewko wzbudzało duże zainteresowanie gości i nie mniej entuzjazmu. Oglądałyśmy je codziennie. Przy pierwszych deszczach chroniliśmy dużym parasolem. Wiadomo, tempera nie wytrzyma wody. Z czasem jednak przyszła ulewa… Ale tworzenie sztuki ulotnej też ma swój urok! Liczy się akcja, chwilowa radość z efektu i … życie toczy się dalej. 🙂
You must log in to post a comment.