Malowanie w akcji 2

Tego lata trochę eksperymentowaliśmy z malarstwem gestu. Powstały niezwykłe obrazy, a ja przekonałam się, że jednak „coś w tym jest”. Nie zastąpi prawdziwego malowania, ale jest świetną wspólną zabawą, odblokowującą spontaniczność i ekspresję. Lubię do dziś patrzeć na te nakrapiane obrazy, które mienią się przed oczami i energetyzują.
Niestety Siena ma unieruchomioną rękę na parę tygodni, więc nie szalejemy. Jednego dnia bawiłyśmy się w … uderzanie pomponików nasączonych farbą. I to były strzały w dziesiątkę! 🙂 Idealna zabawa na ostatnie ciepłe dni – radosna, kolorowa, dynamiczna! Powstałe „rozpryski” również przemawiają do wyobraźni i zachwycają. Nie przekonacie się, póki nie spróbujecie, ile śmiechu i radości może dać tworzenie i patrzenie na te barwne plamy!
Potrzebne materiały:
– farby akwarelowe w płynie (my zrobiliśmy je z barwników spożywczych + parę gotowych płynnych akwarelek)
– blok do akwareli albo dosyć grube zwykłe kartki – albo kawałek kartonu
– pomponiki (można też spróbować z wacikami, ale z pomponami zadanie jest utrudnione, bo trzeba trafić w mały obiekt)
– drewniany młotek (nasz z zestawu majsterkowicza) – można pokombinować z innym sprzętem (młotkami itp. z szafki kuchennej, z pałeczką od cymbałków)
– pęsetka do wyjmowania pomponików.
Oczywiście najlepiej rozstawić się z tym na dworze, bo rozpryski bywają dynamiczne :). Ale jeśli zabezpieczymy podłogę, w domu też jest to do wykonania. Farbki nalałam do formy na muffinki. Trochę żałowałam, bo potem zdałam sobie sprawę, że łatwo je wtedy wymieszać i stworzyć mało pasjonujący brunatny kolor. Okazało się, że nie było jednak z tym problemu. Nawet pomponiki, po naszączeniu i wykorzystaniu, lądowały z powrotem w tym samym kolorze.
Kroki są bardzo proste:
1. Zanurzyć pomponiki w farbkach.
Można od razu wrzucić po parę do każdej.
2. Wyciągnąć je pęsetką i położyć na kartce.
Można wyciągnąć po 1-2 sztuki, można i więcej. Ten sam kolor, każdego koloru po jednym… Kto jak woli.
3. A teraz część najfajniejsza – uderzanie!
Taki mały pomponik może „wypić” niebywałą ilość farby. Wcale nie łatwo w niego trafić, gdy chce się porządnie uderzyć! Szczególnie małym rączkom! Ale jaki efekt! Na kartce powstają niesamowite rozbłyski, które czasem dodatkowo jeszcze się mieszają.
4. Ewentualne “odsączanie”.
Jeśli na kartce pojawią się kałuże farby, można je lekko odsączyć ręcznikiem. Można też zostawić do wyschnięcia.
5. Pomponik można przenieść na następne miejsce na kartce.
Zauważyłam, że jeden spokojnie „rozpryśnie” 2-3 razy, dając efektowne plamy. Po zużyciu można odłożyć na bok albo z powrotem włożyć do farby. Po skończeniu zabawy farba całkiem dobrze spłukuje się z tych kuleczek. Wiele można jeszcze wykorzystać do innych prac.
6. Podziwianie efektu to ostateczny etap.
To niesamowite, że w tak prosty sposób mogą powstać tak piękne formy! Dla dziecka ważniejsza jest zabawa i samo uderzanie-rozchlapanie, obserwowanie, co się dzieje z kolorowymi, mokrymi plamami. Obrazki można wykorzystać do innych prac plastycznych. Same w sobie też są bardzo ciekawe.
Nasza zabawa miała wiele etapów, bo przed malowaniem Siena „porwała” papier pakowy i długo z nim … tańczyła. Potem sobie coś kolorowała farbami, zanim znowu wróciła do “rozprysków”.
A tu jeszcze inne obrazki z dwóch dni zabawy:
Zabawa w barwne rozpryski może odprężyć i rozwijać wyobraźnię. Do tego eksperymentujemy i ćwiczymy precyzję, bo pomponik to nie taki łatwy cel ;). Spróbujcie!
Pingback: Taniec dziecka może być najważniejszym z jego 100 języków